piątek, 30 sierpnia 2013

Worek w worku....a w tym worku....

Pod drzwiami przychodni weterynaryjnej "Czeneka" w Oławie ktoś zostawił wiadro ze szczelnie zawiązanymi workami. Lekarka, kiedy je otworzyła, popłakała się.
Przytłaczającą niespodziankę zostawiono 15 lipca, około godziny 10.00. Lekarz weterynarii Wiesława Adamska była pewna, że w wiadrze znajdują się zwierzęce zwłoki. - Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie pakuje w ten sposób żywego zwierzęcia - pomyślała.

- W gabinecie wyciągnęłam pakunek z wiadra. "Worek" łapał rozpaczliwie powietrze. Kiedy zaczęłam rozwiązywać solidnie zaciśnięte supły, miauknął cichutko i żałośnie. Po rozsupłaniu węzła gordyjskiego ostrożnie zajrzałam na dno, a tam... nie, nie zwierzę... Kolejne dwa worki. Większy na mniejszym. Również szczelnie związane i pozawijane.  Rozwiązałam je trzęsącymi się rękoma.

W środku były pięciotygodniowe maleństwo i około dwuletnia ciężarna kotka. Raczej nie są ze sobą spokrewnione. Kotka burczała na małego i uderzyła go. Zwierzęta były przerażone, zapchlone i głodne.

Zagadkowe Zgony cz.2

Rzecz miała miejsce w Pruszczu Gdańskim. Policjanci z komendy z tegoż miasta zatrzymali 42-latkę, która wyrzucała małe koty z drugiego piętra bloku mieszkalnego. Jednego kota zabiła, pozostałe zwierzęta przekazano pod opiekę weterynaryjną. Kobieta miała w organizmie prawie 3,5 promila alkoholu. Za znęcanie się nad zwierzętami za szczególnym okrucieństwem grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Do zdarzenia doszło w środę o godzinie 17.15. Policjanci z wydziału kryminalnego pruszczańskiej komendy wracając po służbie do domu zauważyli kobietę, która wyrzucała przez okno małe kocięta. Natychmiast poinformowali dyżurnego, który na miejsce wysłał patrol policji.

Policjanci weszli do mieszkania, w którym była 42-letnia mieszkanka Pruszcza Gdańskiego. Alkomat pokazał w jej organizmie prawie 3,5 promila alkoholu. W mieszkaniu były trzy dorosłe koty i sześć małych kociąt. Zwierzętami zaopiekował się weterynarz.

Zatrzymana spędziła noc w policyjnym areszcie. W czwartek usłyszała zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Grozi jej kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Koci Pożar

W Deszcznie pod Gorzowem spłonęło żywcem kilkanaście kotów i suka. Zwierzęta przebywały u chorej psychicznie kobiety. Nie wiadomo, czy pożar był efektem podpalenia czy zaprószenia ognia.  Kilkanaście kotów przeżyło - te, które kobieta zdążyła wyrzucić przez okno z palącego się budynku.
Wydaje się, że wszystkie były już w złym stanie przed pożarem. Łyse, chore, wystraszone. Mają koci katar, świerzb, pchły, są zarobaczone. Większość to kocice, więc jest konieczność sterylizacji. Wolontariuszki z gorzowskiej Fundacji Obrony Praw Zwierząt zabrały 5 kotów najbardziej potrzebujących. Pozostało na miejscu ok 13.
Wolontariusze chcieliby pomóc wszystkim - wyleczyć, posterylizować, znaleźć domy.
Borykają się z brakiem miejsc, domów tymczasowych, karmy i - finansów.

"Wszystkie prosiły się, żeby je zabrać, ale było to dla nas fizycznie niemożliwe. W lecznicy na te 5 przez nas zabranych jest już rachunek na 500zł. Kotów jest 13, z tego dokładnie nie wiemy ile jest kocic, ale za sterylizacje kotki płacimy 80 zł a za kastracje kota 50zł. W tej chwili nie ma mowy o sterylizowaniu, bo koty sa chore. Leczenie ich będzie kosztowało na pewno więcej jak 1000 zł. Oczywiście będziemy wdzięczne za każdą pomoc- także w postaci karmy."

Karmę można wysyłać na adres fundacji:
Fundacja Obrony Praw Zwierząt
Ul. Miodowa 1
66-400 Gorzów Wielkopolski
tel dla kuriera 796 642 469

Konto do wpłat:
38144012860000000015546287
NORDEA BP S.A.
 PL38144012860000000015546287
 PAYPAL lu6mo@o2.pl
 Fundacja Obrony Praw Zwierząt
Ul. Miodowa 1
66-400 Gorzów Wielkopolski

dopisek "KOTY Z POŻARU"
 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Transfuzja...

Trzy tygodnie temu Rory, rudy pręgowany kot, był na granicy śmierci. Doznał ciężkiego otrucia po zjedzeniu trutki na szczury. Tylko dzięki szybkiej pomocy - przeżył. Rzecz miała miejsce na Nowej Zelandii. Uratowała go błyskawiczna akcja i transfuzja krwi od zaprzyjaźnionego psa.

Rory miał ogromne szczęście. Cierpiącego, krzyczącego z bólu kota znalazła jego właścicielka, Kim Edwards, i niezwłocznie zawiozła do lecznicy. Tam stwierdzono zatrucie trutką na szczury i zasugerowano, iż ratunkiem może być jedynie natychmiastowa transfuzja krwi. Sprawę komplikowała nieznajomość grupy krwi kota, zamknięte laboratorium i upływający czas. Cenna była każda minuta.
Doktor Kate Heller wiedziała, że przetoczenie kotu krwi niezgodnej grupowo, choćby jednego miligrama, mogło go zabić. Wyjściem było podanie krwi psa - kocia krew nie posiada przeciwciał przeciw psim krwinkom. Transfuzja mogła być tylko jedna - albo pomoże i kot zyska czas na wyprodukowanie własnych krwinek, albo kot odejdzie. Druga transfuzja psiej krwi oznaczałaby już śmierć dla mruczka.

Szybka decyzja i telefon do przyjaciółki, czy zechciałaby przywieźć swojego labradora Macie, by ten mógł zostać dawcą krwi dla jej Rory'a. Udało się.

Półtorej godziny po zakończeniu przetoczenia krwi, Rory wstał, zaczął mruczeć i domagać się jedzenia.

"To prawdziwy cud." - zgodnie twierdzą opiekunka kota i lekarz.

Rory miewa się obecnie dobrze. I unika jedzenia byle gdzie. Nie ma jak własna bezpieczna miska.

Kiedy musimy oddać kota..

Takiej sytuacji nie da się przewidzieć, mało tego, wiele osób nie przyjmuje w ogóle do wiadomości, że może to się przydarzyć właśnie im - niestety, czasem życie zmusza nas do oddania własnego zwierzęcia. Często też oddaniem zwierzęcia skutkuje zbyt pochopnie podjęta decyzja o adopcji. Nie będzie to jednak artykuł odradzający oddawanie kotów, czy wymieniający powody, dla których zwierzęta często są oddawane (choć jest ich mnóstwo i w większości da się je rozwiązać bez konieczności podejmowania aż tak radykalnych rozwiązań) – artykuł spróbuje podpowiedzieć opiekunowi, jak najlepiej przygotować zwierzę do zmiany miejsca i opiekuna, któremu zaufał.
W swojej pracy wolontaryjnej niestety niejeden raz spotykałam się z sytuacją, gdy ktoś musiał oddać swojego kota. Jest to bardzo trudne przeżycie dla naszego podopiecznego, bo nagle zostaje wyrwany ze znanego sobie środowiska i trafia do zupełnie obcego miejsca, które różni się zapachem i odgłosami od tego, w którym do tej pory przebywał. Niestety z kotem nie da się przeprowadzić rozmowy i wytłumaczyć mu, że od jutra zamieszka w innym domu – da się natomiast zminimalizować stres zwierzęcia związany ze zmianą miejsca, oraz tak przygotować się do rozstania, by osoby przejmujące opiekę nad zwierzęciem, wiedziały o nim jak najwięcej. To wszystko, co zawrę w tym artykule nie spowoduje oczywiście, że kot radośnie wkroczy w nowe życie – ułatwi mu jednak aklimatyzację, a nowym opiekunom opiekę nad nim. To bardzo ważne, bo często oddając zwierzę byli opiekunowie myślą tylko o sobie – o tym, że jest im ciężko, że chcą mieć już ten etap za sobą – zapominają o podstawowych rzeczach, dzięki którym mogą ułatwić nowym opiekunom i kotu spokojniejszy start w nowe życie.
Zbierz wszystkie informacje medyczne na temat swojego kota
Często sama książeczka zdrowia nie wystarczy – zapominamy o niej bowiem na wizytach w lecznicy. Spisz więc na kartce wszelkie dolegliwości, na które cierpi lub cierpiał Twój kot. Odwiedź też swojego lekarza weterynarii i poproś o to samo. Do książeczki zdrowia wklej wizytówkę weterynarza – tak by nowy opiekun w razie potrzeby mógł skontaktować się z osobą, która Twojego pupila zna pod kątem medycznym. To naprawdę ważne, by nowy opiekun miał pełną wiedzę o zdrowiu kota, którego przyjmuje – zazwyczaj bowiem oddawanym zwierzętom pod wpływem stresu spada odporność i chorują. Łatwiej jest leczyć je, znając ich historię medyczną.
Stwórz FQ o swoim kocie
Dokładnie, w punktach wypisz wszystko co przychodzi Ci do głowy na temat swojego kota. Co lubi jeść, o jakich porach domaga się posiłków, jakiego używa żwirku, czym lubi się bawić, jak spędza czas. Zastanów się, co jest w nim charakterystycznego (może np. lubi oliwki? Czy też bawi się tylko papierową kulką i niczym innym?), wypisz wszystko co przyjdzie Ci do głowy. Uwzględnij to, czego absolutnie nie lubi. Wypisz też, jakie zabiegi należy przy nim wykonywać. Te informacje będą bardzo ważne dla nowego opiekuna i pomogą w szybszej aklimatyzacji kota – opiekun bowiem nie będzie musiał się ich domyślać i sam do nich dochodzić metodą prób i błędów, dostanie od Ciebie, osoby która już zdążyła poznać zwierzę, swoistą „instrukcję obsługi kota”.
Nigdy nie byłam zmuszona oddawać swojego zwierzęcia „na zawsze”, jednak kilkakrotnie musiałam rozstać się z nimi na kilka miesięcy. Sporządziłam wtedy właśnie taką listę opisującą upodobania, a także zabiegi, jakie należało robić każdemu z nich – dzięki temu nowi opiekunowie nie czuli się zagubieni od początku objęcia opieki.
Zrób kotu wyprawkę
Koty są zwierzętami przyzwyczajającymi się do otaczających je przedmiotów, szczególnie wrażliwymi na zapach. Zadbaj o to, by do nowego miejsca kot trafił ze swoim legowiskiem czy kocykiem – jeśli nie ma czegoś takiego i na co dzień śpi po prostu na Waszych kanapach, kilka dni przed przeprowadzką kładź kocyk w tych miejscach, gdzie sypia najczęściej – dzięki temu przesiąknie on zarówno jego zapachem jak i zapachami miejsca, które zna. Ułatwi mu to aklimatyzację w nowym domu. Kocyk z zapachem to absolutne minimum, które każdy powinien dać kotu, kiedy go oddaje. Zbyt wiele razy widziałam przerażone sytuacją zwierzęta, które nie miały nawet tego. Taki kocyk z zapachami naprawdę pomaga.
Zrób także wyprawkę jedzeniową – spakuj to co Twój kot jadł na co dzień, by pierwsze, najbardziej stresujące dni były dla niego jak najmniej obfitujące w nagłe zmiany. To samo tyczy się żwiru. Jeśli nie zrobisz wyprawki – wypisz chociaż na kartce dokładne nazwy używanych produktów.
Wiele osób oddaje koty zupełnie bez niczego, wyrywając je ze znanego środowiska i wysyłając w nową, zupełnie nieznaną sytuację z niczym -  tymczasem wystarczy poświęcić jeden dzień, by przygotować go i ułatwić jemu i nowemu opiekunowi start w nowe życie. To naprawdę niewielki wysiłek, a pomoc nieoceniona. By mieć czystsze sumienie, że zrobiło się wszystko, by pomóc kotu odnaleźć się w nowym miejscu.

Koci Gadżet :)

Jeśli posiadasz auto, lubisz koty i masz poczucie humoru, ten gadżet może Ci się spodobać. Wycieraczka na tylnej szybie samochodu nie musi być nudna. Ba, może wywołać uśmiech i życzliwość wśród innych kierowców. Zmyślny komplet czterech wycieraczek w formie kocich ogonów i dwóch kotków (smutnego i "grumpy") został nazwany przez producenta Moving Tail Kitty Car Decal.
Kosztuje niecałe 13 dolarów. Do nabycia na thinkgeek.com.

Zagadkowe Zgony cz.1

Mieszkańcowi Świecia grozi do dwóch lat pozbawienia wolności za to, że wyrzucił swojego kota przez okno z trzeciego piętra.
Do zdarzenia doszło w ub. tygodniu
.

Choć do zdarzenia doszło w Świeciu w miniony wtorek, dopiero we środę policjantom udało się porozmawiać z 48-latkiem, który w tak bestialski sposób pozbawił życia swojego kota. W chwili zatrzymania mężczyzna miał 3,2 promila alkoholu.
O tym, że kot został wyrzucony z okna na trzecim piętrze, policję powiadomili sąsiedzi. Była godzina 20, gdy ktoś zauważył zwierzaka upadającego na beton. Gdyby spadł na trawę, być może przeżyłby upadek, ale w kontakcie z twardą nawierzchnią nie miał szans wyjść z tego cało. Mężczyzna nie krył zdziwienia, gdy do jego drzwi zapukali policjanci i powiadomili o tym, że ktoś widział, co zrobił kilka minut wcześniej. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy dotarło do niego, że nocy z wtorku na środę nie spędzi w swoim łóżku. Sprawca nie chciał mówić, co zrobił kot, że spotkał go tak okrutny los.

Jak się nieoficjalnie dowiedział dziennikarz Gazety Pomorskiej, przyczyną wściekłości 48-latka miało być to, że kot niespodziewanie na niego wskoczył w momencie, gdy ten uciął sobie drzemkę. Niewiele myśląc, chwycił go za grzbiet i cisnął nim przez okno.

- Podejrzanemu postawiono zarzut złamania art. 35 ustawy o ochronie zwierząt - wyjaśnia st. asp. Maciej Rakowicz, oficer prasowy KPP w Świeciu. - Grozi mu grzywna lub nawet kara dwóch lat pozbawienia wolności.

Chociaż w podobnych sprawach sądy niezwykle rzadko sięgają po najsurowszy wymiar kary, znane są sprawy, w których zapadły wyroki pozbawienia wolności. Jedno z takich postanowień wydał w 2009 roku sędzia Sądu Rejonowego w Świeciu. Na sześć miesięcy bezwzględnego więzienia i wniesienie 120 zł opłaty sądowej został skazany Czesław M. z Lniana. On również uśmiercił swojego kota. O tym, co się stało w jednej z zagród, powiadomił policję sąsiad, który był świadkiem okrutnego zajścia. Twierdził, że widział, jak mężczyzna próbuje ukręcić kotu głowę.
47- latek tłumaczył się policji, że nie jest aż tak okrutny. Przyznał się do zabicia kota, ale siekierą. Nie potrafił udzielić sensownej odpowiedzi, dlaczego to zrobił.